Koniec sezonu to natłok imprez i zawodów snowboardowych. Nie tylko w Polsce, ale również za granicą. Korzystamy z ostatnich oddechów zimy i staramy się zaliczyć ich najwięcej, jak się da. W ubiegły weekend odwiedziliśmy kolejną edycję serii Burton Mystery Series: Arosa Lenzerheide
~Piotrek
Zawody początkowo miały się odbyć 5 lutego, jednak zostały przeniesione na ubiegły weekend 5 marca. Przez to były prawie w konflikcie z imprezą w niedalekim Laax (relację możecie zobaczyć >>tutaj<<), ale na szczęście udało mi się wystartować w obu konkurencjach. Czyli objechałem dwa bankedy w jeden weekend; myślę że to całkiem niezły bilans. Tym bardziej, że to nie pierwsza impreza Mystery Series w której wziąłem udział – startowałem już w edycji w Avioraz we Francji (a >>tutaj<< możecie zobaczyć relację).
Impreza była całkiem oblegana, a lista uczestników zamknęła się już 3 tygodnie temu. Na miejscu okazało się, że można przepisać swoje zgłoszenie na inną osobę, więc niektórzy oddawali swoje miejsca startowe innym uczestnikom. Dzięki temu mój znajomy uzyskał całkiem niski numer startowy. Finalnie i tak okazało się, że zostało kilka wolnych slotów dla pozostałych chętnych. Darmowe wpisowe na imprezę sprawia, że wiele osób wpisanych na listę finalnie nie startuje; dlatego koniec końców można być spokojnym o slot dla siebie, nawet bez uprzedniego zaklepania miejsca. Karnet który początkowo miał być darmowy jednak kosztował 20FR; co dalej jest atrakcyjną ceną. Każdy z uczestników dostał też voucher na posiłek i napoje – czyli standardowo jak na zawody Burtona przystało.
Trasa i przeszkody
Tor zbudowano miedzy trasami i kończył się w snowparku. Był całkiem długi – większości osób pokonanie całej trasy zajmowało około minuty. Oprócz kilkunastu band średniej wielkości było też kilka niesamowitych przeszkód.
Pierwsza z nich to 4-ro metrowa ściana zbudowana na jakimś budynku; trzeba było wlecieć na samą górę. Na pierwszy rzut oka wyglądała jak ściana super pipe. Kolejną ciekawostką był śnieżny tunel z rollerem wewnątrz. Wyglądało to naprawdę fajnie, a przeszkoda była mega charakterystyczna. Łatwo będzie ją rozpoznać na filmach z relacjami. Poza tym zbudowano też asymetryczne rollery skonstruowane na kulach śniegu. Podsumowując – tor był długi i naprawdę kreatywny; piątka dla projektantów tej trasy.
Organizacja i przebieg zawodów
Podczas trwania konkurencji wszystko szło jak w planie, a cała organizacja była naprawdę dobrze skoordynowana. Jedyne co mi się nie podobało to brak możliwości poznania swojego czasu zaraz po przejeździe. Lista osiągniętych wyników została udostępniona dopiero następnego dnia. Tabelę wyników możecie zobaczyć pod linkiem poniżej.
Rafał Skarbek Malczewski zrobił trzeci czas toru i wygrał swoją kategorię. Cieszę się z jego wyniku, bo początkowo nie planował brać udziału. A jak się okazało było warto, bo przytulił 500 euro za pierwsze miejsce.
Za dwa dni spotykamy się na zawodach Michała Ligockiego Brelok Banked Slalom i myślę ze Rafał również tam może stanąć na podium. Ja już nie mogę się doczekać kolejnej edycji Mystery Series w Austrii Flachauwinkl, która odbędzie się 26 marca. Cały kalendarz tej serii zawodów zobaczycie tutaj:
