Czasy dla nas snowboardzistów nie są łatwe. W górach leży sporo śniegu, a wyciągi nie działają. Z góralskiego weta wyszedł tylko mały deszcz, bo ostatecznie działają jedynie 4 ośrodki. W wypożyczalniach splitboard’owych zdobycie na weekend deski graniczy z cudem. Więc co pozostaje? Teoretycznie helikopter i skuter. A może by tak normalnie z buta?
Wejście pieszo, z tak zwanego “buta”, jest całkiem dobrym pomysłem, ponieważ taki sposób dotarcia na górę jest właściwie dostępny dla każdego. Mimo wszystko nie warto tego jednak robić “na hura”, ponieważ pojawia się także sporo ograniczeń. W ostatni weekend uczestniczyłem w zbiorowym ataku na Pilsko i chciałbym się z wami podzielić swoimi spostrzeżeniami.
Freeride nie taki łatwy jak się wydaje
Przede wszystkim, musisz sobie zdawać sprawę, że poruszać się w ten sposób po górach możesz tylko po otwartych zimą szlakach. Oprócz tego, nie z każdej góry możesz tak po prostu sobie zjechać, gdyż najczęściej są to obszary chronione. W obecnej sytuacji – gdy zamknięte są wyciągi – można podchodzić po prostu trasą. Przy tym sposobie podchodzenia właściwie wszystko jest w porządku, dopóki nie zaczniesz się głębiej zapadać. Wtedy tak naprawdę raczej nie warto się męczyć. No chyba, że chcesz się poczuć jak na K2.
Pilsko, czy Skrzyczne, to w tej chwili chyba najbardziej popularne i jednocześnie legalne górki. Ilość takich miejsc zapewne nie jest mała, więc jeśli chciałbyś polecić jakąś trasę, którą już pokonałeś i chciałbyś się pochwalić, to napisz do nas! Postaramy się stworzyć pod tym wpisem listę waszych dokonań. Fajnie gdybyś opisał, którą trasą wchodziłeś i ile czasu Ci to zajęło. No i przede wszystkim, czy było warto?
O czym warto pomyśleć zanim ruszymy?
Trzeba oczywiście zorganizować jakąś ekipę, ponieważ będzie i taniej, i raźniej. Być może zajmie to nieco więcej czasu, niż podczas samotnego podejścia, ale mimo wszystko warto mieć ze sobą towarzysza.
Czy dasz radę? Jeśli przebiegnięcie kilku kilometrów jest dla Ciebie bardzo problematyczne, to znaczy, że raczej musisz poczekać na otwarcie wyciągów. Taka wycieczka może zająć nawet 4h, co prawda umiarkowanego wysiłku, ale nie jest to spokojny spacerek.
Co zabrać ze sobą? Na pewno prowiant, czyli termos z ciepłym napojem oraz banany lub jakieś batony energetyczne, które dodadzą Ci sił. Oczywiście potrzebny jest też plecak, do którego to wszystko zmieścisz i będziesz mógł stabilnie przyczepić snowboard. Fajnie jakby plecak sam w sobie nie był bardzo ciężki i jednak chociaż trochę odporny na przemoczenie.
Według mnie warto mieć też kijki składane na trzy części. Dużo łatwiej wchodzi się z ich pomocą. Raki są dosyć problematyczne, ponieważ mało które pasują do butów snowboardowych, więc alternatywą są rakiety. Mogą być one pomocne, ale dopiero wtedy, gdy na szlaku pojawia się dużo świeżego śniegu. Warto też ubrać się w porządną bieliznę termiczną, na cebulkę i mieć możliwość schowania ubrań do plecaka, bo pod górę może zrobić się naprawdę gorąco.
Satysfakcja z takiej wycieczki jest ogromna i być może będzie to twoja najfajniejsza zimowa przygoda, a jednocześnie spore osiągnięcie. Wybierając się na podejście w dni robocze, zamiast w weekend, masz gwarancję bardziej kameralnych doznań. I pamiętaj przede wszystkim, że góry zimą są piękne, ale też niebezpieczne.